Ach co to był za weekend. Cieplutko, słonecznie, smacznie i gościnnie. Drzwi naszego domu a raczej furtka naszego podwórka nie zamykała się.
Przed południem w sobotę było dziecięce grzybobranie. Pojawiły się bowiem pierwsze rydze i musieliśmy odwiedzić nasz rydzowy zagajnik. Dzieciaki znalazły kilka olbrzymich kani. U nas dzieci nie jadają grzybów, ale szukać mogą, zwłaszcza z atlasem grzybów w ręku.
Na obiad serwowaliśmy knedle ze śliwką węgierką, bułką tartą i cukrem. Wieczorem popiliśmy ośmioletni miód pitny wg łemkowksiej receptury. A na deser uwielbiane przez wszystkich bułeczki cynamonowe.
Tak minęła sobota. A w niedzielę byliśmy w Sanoku. Ale o tym w kolejnym poście.
Najnowsze komentarze